Tinder to magiczna aplikacja, która zrewolucjonizowała relacje międzyludzkie w taki sposób, że nawet nieśmiały informatyk może z łatwością znaleźć miłość swojego życia. Albo przynajmniej najbliższej nocy.
Choć akurat ten wizerunek Tindera, który przez osoby postronne uznawany jest za wielki "kopulodrom", Sodomę i Gomorrę, jest trochę na wyrost, szczególnie w naszej wciąż jednak dość konserwatywnej obyczajowo Polsce. To normalna usługa randkowa, taka trochę Sympatia, tylko dzięki nowoczesnej formule nie ma tej całej paździerzowej otoczki.
Jak działa Tinder? Wyświetlają nam się profile osób (wedle preferowanej płci, wieku i odległości), a po zapoznaniu się z ich zdjęciem, w skrajnych wypadkach nawet po przeczytaniu opisu, możemy przesunąć taką osobę w lewo lub w prawo. Przesunięcie w lewo oznacza, że nie jesteśmy zainteresowani bliższą relacją, przesunięcie w prawo oznacza, że jesteśmy zainteresowani. Największy ambaras polega na tym, żeby dwoje chciało na raz - dopiero wtedy następuje tzw. "match", a potem jest już z górki.
Tinder Gold zmieni zasady gry
Tinder już teraz posiada stosunkowo drogą (jak dla Polaka) opcję subskrypcji premium - za blisko 50 złotych miesięcznie znika nam limit dobowych polubień, możemy przyznać więcej "super like'ów" (wtedy taka osoba widzi, że dostała od nas polubienie) i do tego dochodzi jeszcze kilka innych detali.
Tinder Gold to kolejny skok na kasę ze strony twórców aplikacji i z tego co udało mi się zaobserwować, jest dość powszechnie krytykowany przez internautów. Zdaniem niektórych wypacza zasady gry w sposób zbliżony do źle zrealizowanych mikropłatności w strzelankach czy MMORPG. Osoby płacące dostaną w ich ocenie za dużo. Poza tym - rzeczywiście - trochę zabija to całą magię Tindera.
Otóż Tinder Gold pozwoli nam zobaczyć "z góry" kto już nas polubił. I zamiast żmudnie przeczesywać listę desperatek niewiast, skupić się na konkretach.
Nowa opcja będzie dodatkowo płatna, podwyżka czeka nawet posiadaczy abonamentu Tinder Plus, oczywiście jeśli zdecydują się skorzystać z usługi. Nie wiadomo natomiast ile wyniesie opłata za pakiet Gold. Na tę chwilę Tinder planuje testować różne progi cenowe i tylko na wybranych rynkach. To z kolei oznacza, że do Polski może przybyć niezbyt prędko, skoro nawet na pecetową wersję usługi nadal czekamy - choć pisałem o niej już w marcu.
Oczywiście sporo się mówi o rujnowaniu Tindera, ale moim zdaniem biznesowo jest to kolejna, dobra decyzja. Tinder w bardzo nienachalny sposób wprowadza rozwiązania premium do swojej aplikacji i dzięki temu robi to, o czym wiele współczesnych i popularnych usług "społecznościowych" może pomarzyć: zarabia.
Nadchodzi Tinder Gold. Mikropłatności mogą zrujnować kolejną usługę