866 tajemniczych rozbłysków zarejestrowała podczas obserwacji Ziemi amerykańska sonda DSCVR. Naukowcy podjęli próbę wytłumaczenia zjawiska, które po raz pierwszy zauważył Carl Sagan na zdjęciach przesłanych przez sondę Galileo.
- To nie może być przypadek - zakrzyknie ta część zwolenników teorii spiskowych, która jednak wierzy, że Ziemia jest okrągła, a ludzie wysyłają w kosmos sondy badawcze. Zaś płaskoziemcy z wynikami obserwacji zaprezentowanymi przez NASA nie będą mieć żadnego problemu. Tylko naiwniak uwierzy, że grafiki przedstawiające kulę ziemską są prawdziwe. Na oko widać, że to spisek na najwyższym szczeblu. Marna próba zmanipulowania ludzkości i zaprzeczenia prawdy, że Ziemia jest płaska.
Dość żartów. Sonda Deep Space Climate Observatory potwierdziła zjawisko, które w 1993 r. zauważył astronom, pisarz i popularyzator nauki, Carl Sagan, patrząc na zdjęcia przesłane przez sondę Galileo i wykonane 3 lata wcześniej. DSCVR operuje w odległości 1,5 mln kilometrów od Ziemi i zarejestrowała 866 rozbłysków światła między czerwcem 2015 i sierpniem 2016 r.
[caption id="attachment_564690" align="aligncenter" width="1496"] Jeden z rozbłysków widoczny nad Afryką.[/caption]
Czym są rozbłyski widoczne z kosmosu?
Naukowcy badali problem po jego odkryciu w latach 90. Doszli wówczas do wniosku, że źródłami refleksów są oceany. Takie wytłumaczenie upadło, gdy okazało się, że zjawisko występuje również nad lądami. Nowych informacji dostarczyły dane przesłane przez sondę DSCVR.
Szybko wykluczono zatem, że źródłem zjawiska są zbiorniki śródlądowe. Fałszywe okazało się również założenie, że sfotografowane rozbłyski to błyskawice. Na podstawie pomiaru kątów padania światła ustalono, że musimy mieć do czynienia z odbiciami światła słonecznego.
W wytłumaczeniu pomogła specyfika instrumentów, w które wyposażona została sonda. Jednym z zadań Earth Polychromatic Imaging Camera, zwanej w skrócie EPIC, jest pomiar wysokości chmur. Na tej podstawie udało się ustalić, że refleksy zarejestrowano na wysokości od 5 do 8 kilometrów nad powierzchnią Ziemi, czyli z obszaru występowania wysokich chmur, cirrusów. Badacze uznali, że źródłem odbić są kryształki lodu w atmosferze.
Błahostka, która może okazać się istotna podczas badań egzoplanet.
Problem wydaje się błahy i niewarty wzmianki? Wręcz przeciwnie. Zauważyli go nie tylko zawodowcy, ale i astronomowie amatorzy, którzy zaczęli dopytywać NASA o charakter rozbłysków widocznych na zdjęciach i ich pochodzenie. Ważniejsze są jednak skutki odkrycia tych, wydaje się, niepozornych refleksów dla badań kosmicznych.
Metoda może zostać zastosowana podczas badania egzoplanet i szukania na nich śladów życia. Oczywiście nie dziś i nie od razu, bo problemem pozostaje odległość do najbliższego znanego układu pozasłoneczego, a zdjęcia wykonane przez sondę DSCVR powstały z dystansu "zaledwie" półtora miliona kilometrów.
Inne konsekwencje to możliwość zbadania, jaka ilość światła słonecznego odbijana jest przez ziemską atmosferę i ustalenia czy zjawisko ma wymierny wpływ na warunki panujące na naszej planecie.
Niestety wiele wskazuje na to, że refleksy zarejestrowane przez sondy Galileo i DSCVR nie są formą komunikacji z centralą agentów obcych cywilizacji, rezydujących na Ziemi. Innymi słowy, nic nie wskazuje na to, że kosmici przekazują w ten sposób informacje z naszej planety za pomocą alfabetu Morse'a lub podobnego kodu.
*Zdjęcie główne: NASA's Goddard Space Flight Center
To nie są kosmici nadający alfabetem Morse'a