Krzyk to jeden z tych obrazów, które kojarzy każdy. Według krytyków to jedno z najlepszych dzieł w historii ekspresjonizmu i doskonały portret współczesnego człowieka przeszytego bólem egzystencjalnym. Bardzo prawdopodobne, że na obrazie widać też rzadkie zjawisko atmosferyczne.
— Szedłem ścieżką z dwojgiem przyjaciół – słońce miało się ku zachodowi – nagle niebo wypełniła krwista czerwień – zatrzymałem się, czując wyczerpanie i oparłem się na barierce – nad czarno-błękitnym fiordem było widać krew oraz języki ognia; – moi przyjaciele szli dalej, a ja stałem tam i trząsłem się z wrażenia – poczułem nieskończony krzyk przepływający przez naturę - Edward Munch o swoim obrazie Krzyk.
Powyższa wypowiedź malarza zrodziła teorię uznawaną przez niektórych krytyków, że przedstawiona osoba na obrazie nie krzyczy, tylko niemo otwiera usta w reakcji na krzyk przepływający przez naturę. Bardzo możliwe, że Munch zobaczył na żywo tę przepiękną feerię kolorów.
Chmury z Krzyku Edwarda Muncha to prawdziwe zjawisko.
[caption id="attachment_774070" align="aligncenter" width="1000"] Polarne chmury stratosferyczne drugiego typu. Całkiem podobne.[/caption]
Taką hipotezę wysnuł Alan Robock, profesor z Uniwersytetu Rutgers. W badaniu, którego Robock jest współautorem, międzynarodowy zespół wskazał bardzo podobny (względem Krzyku Muncha) fenomen naturalny w postaci polarnych chmur stratosferycznych (PSC).
PSC pojawiają się w okresie zimowym, w polarnej atmosferze. Istnieje kilka rodzajów tych chmur. Typ I może składać się z kryształków lodu, kwasu azotowego (Ia), mieszanki kwasów azotowego i siarkowego (Ib) albo z metastabilnej mieszanki: woda + kwas azotowy (Ic). Drugi typ PSC, który mógł zainspirować Muncha, składa się wyłącznie z lodu, powstaje przy bardzo niskich temperaturach (−85 st. C lub niższych) i cechuje się silną iryzacją. Iryzacja to nic innego, jak tęczowe barwy, powstające w wyniku przechodzenia białego światła przez przezroczyste obiekty pełniące rolę pryzmatów. W tym przypadku są to po prostu kryształki lodu.
Sam autor niestety nie może potwierdzić hipotezy naukowców.
Pamiętajmy oczywiście, że to tylko teoria. Równie popularnym twierdzeniem jest to, że Munch malował niebo z pamięci, odtwarzając scenę wybuchu wulkanu Krakatoa, której był świadkiem w 1883 r. - 10 lat przed namalowaniem pierwszej kopii Krzyku. Tak, kopii. Munch namalował bowiem cztery Krzyki.
Krytycy twierdzą, że kopiowanie własnego dzieła spowodowane było jego ciężkim stanem emocjonalnym. Ja uważam, że Munch był po prostu geniuszem, który wiedział, że namalował świetny obraz, który warto byłoby sprzedać kilku klientom jednocześnie.
Krzyk Edwarda Muncha może przedstawiać rzadkie zjawisko atmosferyczne