Prawdziwy efekt Tetrisa doczeka się próby wzmocnienia przez Tetris Effect na PS4 i PS VR.
Powiem tak - trzeba mieć talent, żeby stworzyć trzyminutowy, klimatyczny zwiastun Tetrisa, po którym kiwasz z entuzjazmem głową i myślisz: łoł, ale czad! A potem włączasz go jeszcze raz.
https://www.youtube.com/watch?v=Mr8fVT_Ds4Q
Ale tak to jest, kiedy najnowszą wariację najbardziej kultowej gry świata tworzy nie kto inny jak Tetsuya Mizuguchi. Japończyk zaprojektował uwielbiane Lumines, które u swoich podstaw mocno nawiązywało do Tetrisa, dokładając genialną, interaktywną oprawę muzyczną wymagającą układania bloczków w rytm muzyki.
Na koncie dewelopera jest też Rez, w podobny sposób korzystające z muzyki, ale tym razem w połączeniu ze strzelanką na szynach przypominającą wizje po LSD. Rez został w 2016 wznowiony jako Rez: Infinite przy okazji premiery PS VR. Niezwykle sensualna przygoda została przeniesiona w świat wirtualnej rzeczywistości, oferując intensywne doświadczenie. Takie, którego nie sposób przeżyć bez gogli na głowie... albo niebezpiecznej dawki nielegalnych substancji psychotropowych w organizmie.
Trudno nie być podekscytowanym Tetris Effect, czyli nową grą Tetsuya Mizuguchiego.
Wspomniany zwiastun prezentuje już zresztą znaki firmowe dewelopera - wciągającą jak bagno transową muzykę, obrazy niczym z narkotycznych wizji i gameplay, który idealnie z tą audiowizualną oprawą współgra.
Sam tytuł gry nie wziął się znikąd. Efekt Tetrisa to bowiem udokumentowane zjawisko, w którym wykonujemy jakąś czynność tak długo, że nawet po przerwaniu wpływa ona na nasze postrzeganie rzeczywistości. Nazwa wzięła się z tego, że gdy ludzie zagrywali się bardzo długo w Tetrisa, wszystko potem układali pod wzór spadających bloczków. Przejeżdżające samochody, okna w budynku, kostki chodnikowe...
Każdy, kto kiedykolwiek robił coś przez wiele godzin, mógł przeżyć swój efekt Tetrisa. Ja tak miałem przy innej grze - Assassin's Creed. Pamiętam, że po długiej sesji każda elewacja jawiła mi się jako potencjalna droga dla mojego skrytobójcy. Tu mógłbym wejść po rynnie, tam złapać się gzymsu... Wszystko układało się w idealne ścieżki do wspinania, całą sieć połączeń.
Tetris Effect nawiązuje zatem do tego zjawiska, oferując klasyczną rozgrywkę z mocno psychodelicznym zacięciem. Podejrzewam, że łatwo będzie zatonąć w wizualizacjach i rytmie gry, układając kolejne rzędy spadających z bitem bloczków. Gra ma wyjść tylko na PS4, wykorzystując też dobrodziejstwa PS VR. Biorąc pod uwagę, że Rez: Infinite jest uważane za jedną z najlepszych rzeczy wirutalnej rzeczywistości, Tetris Effect na goglach może być czymś absolutnie wyjątkowym.
Nie będzie to też tylko proste kopiuj-wklej rozgrywki z 1984. Owszem, otrzymamy dobrze znane tryby w rodzaju Marathonu, Sprintu czy Ultra, ale obok nich pojawią się zupełnie nowe. Szczegóły na ich temat poznamy wkrótce. Poza tym gracze będą mogli niekiedy zatrzymywać czas i spadające klocki, by wybrnąć z podbramkowej sytuacji czy zaplanować doskonałe posunięcie.
W grze pojawi się ponad trzydzieści unikalnych poziomów - każdy z własną muzyką, udźwiękowieniem, efektami graficznymi i wizualizacjami. Ba, wszystkie te elementy będą dynamicznie reagować na to, jak gramy, co - zgodnie ze słowami Mizuguchiego - ma wzmacniać tytułowy efekt Tetrisa. Deweloper chce byśmy utonęli w kreowanych przez niego światach. Coś mi mówi, że nie będzie to trudne.
Wszystkie elementy ze zwiastuna zostały wzięte prosto z gry i oferowanych plansz.
Zwiastun zwiastunem, ale co z czystą rozgrywką? Tą zobaczymy już niedługo. Grywalna wersja będzie dostępna na targach E3. Twórcy zapowiadają też, że przed premierą gry - zaplanowaną na tegoroczną jesień - w PlayStation Store pojawi się demo. Wszyscy będziemy mogli więc sprawdzić, czy Tetsuya Mizugichi dostarczył nam kolejny sensualny roller-coaster.
Tetris Effect od twórcy Lumines wygląda jak narkotykowy trans