Okres testów minął, Samsung Galaxy S8+ wrócił do swojej siedziby, a ja wróciłem do Samsunga Galaxy S7 edge. I niestety czar prysł.
Przed testami Samsunga Galaxy S8+ zrobiłem długodystansową recenzję Samsunga Galaxy S7 edge, po pięciu miesiącach korzystania z tego urządzenia. Mówiłem wtedy, że jest to jeden z najlepiej wyglądających smartfonów na rynku, nawet po niemal roku od premiery.
I faktycznie, S7 edge był dla mnie jednym z tych nielicznych urządzeń, które dawały mi dużą radość obcowania z nimi. Znacie ten stan? Są gadżety, których nie traktujemy czysto użytkowo. Nawet na długo po zakupie z chęcią bierzemy je do ręki, a od czasu do czasu rzucamy na nie okiem i mówimy w myślach "kurcze, jaki to był dobry zakup". Takie sprzęty mają w sobie „to coś”. Dla mnie to „coś” miał w sobie Samsung Galaxy S7 edge.
To niebywałe, jak design urządzenia może się zestarzeć w ciągu dosłownie dwóch tygodni. Nagle Galaxy S7 edge zaczął wyglądać jak smartfon sprzed pięciu lat.
O designie Samsunga Galaxy S8 i S8+ napisaliśmy już dużo, a każdy z was z pewnością wyrobił sobie na ten temat zdanie. Dla mnie jest to nowa era jeśli chodzi o wzornictwo smartfonów. Od wielu lat żaden smartfon nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak S8, a widziałem naprawdę sporo.
Widziałem wiele zarzutów o to, że Xiaomi Mi Mix był pierwszym „bezramkowym” smartfonem, więc Galaxy S8 tak naprawdę nie jest niczym nowym. To zestawienie ma mniej więcej tyle sensu, co porównanie Mercedesa G do Ferrari 488. Miałem oba te smartfony w ręce i uwierzcie, to nie jest ta sama półka.
Dwa tygodnie spędzone z Samsungiem Galaxy S8+ minęły bardzo miło, ale niestety są już tylko wspomnieniem. Wróciłem do S7 edge i…
I cała magia prysła. Samsung Galaxy S7 edge stracił w moich oczach „to coś”. Stał się zwykłym urządzeniem, które po prostu ma spełniać swoje zadanie. Nie cieszy oczu, nie łechce duszy gadżeciarza, nie mówi do podświadomości „jestem piękny”.
Podobne wrażenie miałem kiedy kilka lat temu jako posiadacz PlayStation 3 pożyczyłem od brata PS4 by przejść jedną grę, po czym wróciłem od mojej konsoli. To już po prostu nie było to.
A co jeśli odstawimy na bok tę nieuchwytną kwestię ekscytacji, a zamiast tego spojrzymy na smartfony trzeźwym okiem?
Rozłóżmy na części pierwsze mój powrót z Galaxy S8+ na S7 edge.
Ekran: Okazuje się, że Samsung Galaxy S7 edge ma ekran równie dobry, co S8+. Ogólna jakość wynikająca z podstawowych parametrów (jasność, czerń, nasycenie kolorów, kąty widzenia), jest w praktyce taka sama. Ba, być może poprzedni jest nawet odrobinę lepszy, ponieważ Galaxy S7 edge nie ma tendencji do przebarwień, które zdarzały się w S8+ przy przechylaniu urządzenia na boki.
Proporcje ekranu: Tutaj powrót do S7 edge to niestety krok wstecz. Początkowo trudno było się przyzwyczaić do nowych proporcji 18,5:9, ale powrót do 16:9 jest niekomfortowy. Ekran wydaje się być za niski, mieści się na nim znacznie mniej informacji. Trochę mnie to uwiera.
Szybkość działania: Cóż, Samsung Galaxy S7 edge w praktyce działa tak samo, jak Galaxy S8+. Nakładka Samsunga czasem zgubi kilka klatek przy animacji, ale poza tym smartfon radzi sobie bez zadyszki we wszystkich zadaniach. Nie czuć żadnej różnicy w stosunku do nowszego modelu.
Bateria: Pod względem czasu pracy S7 edge nadal wypada lepiej od Galaxy S8+. To miłe uczucie mieć na koniec dnia 30–40 proc. naładowania zamiast 10–15 proc.
Aparat: W praktyce nie widzę różnic między aparatem Galaxy S8 a Galaxy S7 edge. I bardzo mnie to cieszy, ponieważ nadal, mimo starszego modelu, mam w kieszeni jeden z najlepszych aparatów mobilnych jakie powstały.
Zakrzywienie krawędzi: To dziwne, ale mam wrażenie, że coś zmieniło się w obsłudze krawędzi Samsung Galaxy S7 edge. Podczas testów Galaxy S8+ pojawiła się aktualizacja systemu dla S7 edge i mam wrażenie, że Samsung po cichu przemycił w niej jakąś poprawkę. W końcu mogę korzystać ze smartfona w łóżku, trzymając go nad głową, bez przypadkowych kliknięć w elementy przy krawędziach.
Co więcej, kiedy teraz próbuję wykonać ruch przy samym skraju ekranu, smartfon… nie reaguje na dotyk. Czyli zachowuje się tak samo, jak w Galaxy S8+. Muszę dorwać S7 edge w wersji sprzed aktualizacji, żeby potwierdzić te spostrzeżenia. Niestety nigdzie nie znalazłem informacji, które potwierdzałyby moje wrażenia.
W takim razie co mają wybrać osoby, które wahają się między Samsungiem Galaxy S7 edge a Samsungiem Galaxy S8?
Samsunga Galaxy S7 edge kupimy teraz 2300 zł, natomiast Samsung Galaxy S8 kosztuje aż 3500 zł. 1200 zł różnicy to w świecie smartfonów niebagatelna suma, za którą można kupić drugi całkiem przyzwoity smartfon.
W takim razie, czy warto dopłacić do Samsunga Galaxy S8? Ma to sens tylko jeśli jesteś osobą, która lubi otaczać się najnowszymi zdobyczami techniki i może sobie pozwolić na zakup tego urządzenia. Jeśli chcesz czuć, że korzystasz z czegoś przełomowego, przykuwającego wzrok, wyjątkowego, pięknego - tutaj wybór jest prosty. Samsung Galaxy S8 da ci takie poczucie.
A jeśli podchodzisz do zakupów na chłodno, analitycznie albo po prostu bardziej od wyglądu interesuje cię stosunek cena/jakość, Samsung Galaxy S7 edge nadal będzie bardzo dobrym wyborem. To szybki, wydajny i mimo wszystko ładny smartfon, który wyróżnia się kapitalnym aparatem. Nie jest to jednak urządzenie przełomowe.
A co jeśli już masz Galaxy S7 edge - czy warto przesiąść się na Samsunga Galaxy S8?
Sam jestem w takiej sytuacji i moje odpowiedź brzmi… nie. Ja nie zamierzam tego robić. Patrząc realnie, jeśli masz już Samsunga Galaxy S7 edge, nowy model S8 będzie krokiem (skokiem?) naprzód tylko pod względem designu. Pod wszystkimi innymi względami różnice między dwiema generacjami są w praktyce znikome.
Podkreślam, że cały czas odnoszę się do kwestii użytkowych. Owszem, Samsung Galaxy S8 ma o 30 tys. lepszy wynik w benchmarku Antutu, ale to nie przekłada się na większą płynność działania. Mocniejsze podzespoły docenimy dopiero po kilku latach, kiedy S7 edge już zacznie niedomagać, a S8 cały czas będzie jeszcze działać płynnie.
Tylko kiedy to nastąpi? Powiedzmy sobie wprost, jeśli jesteś typem gadżeciarza, który rozważa zakup Samsunga Galaxy S8, prawdopodobnie zdążysz wymienić smartfon na nowszy model, zanim zacznie on zacinać.
Samsung Galaxy S8+ kontra S7 edge, czyli jak uleciała magia