Wątpliwości odnośnie strategii rynkowej Ubera mamy w zasadzie od początku działalności tego hitowego amerykańskiego startupu. Teraz, gdy na jaw wychodzą szczegóły nt. finansów Ubera, nie mamy już wątpliwości - to przedsięwzięcie to bezprecedensowa anomalia finansowa w historii (legalnego) biznesu.
10,7 mld dol - tyle w ciągu 9 lat działalności przepalił Uber, donosi Bloomberg, co oznacza jedno - nikt nigdy w historii biznesu nie trwonił więcej pieniędzy.
Okey, przyjmujemy do wiadomości, że Uber to dziś najbardziej wartościowy podmiot na świecie, budowany za pieniądze venture capital. Doceniamy też to, że niewiele nowych firm w historii rosło tak szybko - licząc przepływy finansowe, czyli w przypadku Ubera to, ile pieniędzy przetransferowano przez jego konta, zaliczając do tego to, co trzeba było wypłacić kierowcom i kurierom, była to naprawdę ogromna suma, bo aż 37 mld dol. W samym czwartym kwartale 2017 r. Uber wygenerował aż 2,3 mld dol. przychodów (już tych bez uwzględnienia przepływów finansowych, czyli mowa o wartości prowizji Ubera od przejazdów), co jest niesamowitym wzrostem o 90 proc. w skali roku.
Jednak - jak celnie punktuje Bloomberg - trudno nie odnieść wrażenia, że Uber cierpi na syndrom Piotrusia Pana: mimo osiągnięcia etapu dojrzałości przedsięwzięcia, nikt w Uberze nie rozumie, że trzeba by teraz dostarczyć na rynek pozytywny wynik finansowy.
Niektórzy lubią porównywać strategię Ubera do Amazonu,
który też przez wiele lat swojej działalności był nierentowny, a dziś cieszy się świetnymi pozytywnymi wynikami działalności. Tyle że nawet w najbardziej kosztotwórczych latach w historii Amazonu nie tracił on więcej, niż 1,4 mld dol (w 2010 r.). Strata Ubera w 2017 r. przekroczyła 4,5 mld dol.
Według informacji Bloomberga, inwestorzy wyłożyli dotychczas 17,3 mld dol. na Ubera, co również jest bezprecedensowo wysoką kwotą w historii, szczególnie jeśli przyjmiemy, że to kasa w zasadzie na eksperymenty i globalny wzrost. To by oznaczało, że Uber wciąż ma przynajmniej 7 mld dol. na kolejne miesiące, może nawet lata wyniszczającej rynek działalności.
Co więcej, wszystko wskazuje na to, że Uber planuje wejść na giełdę w 2019 r.
I zapewne mimo gigantycznych strat i braku widoków na przebicie progu rentowności uda mu się zdobyć sympatię inwestorów, dla których - szczególnie w przypadku spółek z segmentu tech - od dawna liczy się bardziej marketingowy splendor, szeroko zakrojona znajomość marki i metka innowatora rynku aniżeli zdroworozsądkowe podejście do finansów spółki.
Przy wycenie opiewającej na kilkadziesiąt miliardów dolarów, wszyscy inwestorzy Ubera wyjdą na swoje z nawiązką, gdy firma upłynni swoje akcje na giełdzie. I o to zapewne chodzi. Widzieliśmy wcześniej jak to się robi na przykładzie Twittera, czy Snapchata - spółek tech, które nie zarobiły ani centa w historii, a weszły na giełdę i się na niej utrzymują mimo braku rentowności (choć Twitter pokazał ostatnio pierwszy zysk w swojej historii).
Mając to wszystko na uwadze, jedno wydaje się oczywiste - Uber to największy finansowy szwindel w historii świata biznesu.
Uber jest bezprecedensową anomalią finansową w historii