Czytniki linii papilarnych są już standardem w smartfonach, a teraz pojawia się szansa, że trafią do przyszłych generacji aparatów. Canon ma pomysł jak wykorzystać biometrię.
Jeszcze nie tak dawno temu czytniki linii papilarnych znaliśmy głównie z filmów science-fiction, a dziś korzystamy z nich codziennie za sprawą naszych smartfonów. Dochodzi wręcz do tego, że ta technologia może być u schyłku swojej popularności, przynajmniej w wydaniu konsumenckim.
Najpopularniejszy smartfon świata - iPhone - porzucił skaner linii papilarnych na rzecz Face ID. Podobnie wygląda kwestia bezpieczeństwa w komputerach, gdzie czytniki coraz cześciej ustępują miejsca rozwiązaniom bazującym na kamerze. Taki system w ramach Windows Hello już dziś działa właściwie bezbłędnie, o wiele lepiej niż system z iPhone'a X.
Tymczasem pojawił się pomysł, by czytnik linii papilarnych wdrożyć w aparatach i obiektywach.
Taki pomysł opatentował Canon. Czytniki linii papilarnych miałyby się znajdować zarówno na korpusach aparatów jak i na obiektywach.
Podstawową cechą czytników miałoby być zabezpieczenie sprzętu przed nieautoryzowanym użyciem. Gdyby z aparatu mógł korzystać tylko jego właściciel, kradzież takiego sprzętu nie miałaby sensu, bo próby odsprzedaży zakończyłyby się fiaskiem. Z tego punktu widzenia taka nowa forma zabezpieczenia aparatu ma sporo sensu, ale tylko pod warunkiem, że systemu nie będzie się dało obejść.
Drugim zastosowaniem miałoby być przywoływanie konkretnych funkcji, np. ustawień autofocusu, stabilizacji i innych parametrów aparatu. Skaner linii papilarnych nie działałby jednak w roli podobnej do dodatkowego przycisku lub pokrętła. Zamiast tego pozwalałby przywoływać zestaw ustawień danego fotografa. Można byłoby niejako zalogować się na swój profil w aparacie.
Kto mógłby skorzystać z takiego rozwiązania? Być może na taką opcję skusiłyby się agencje prasowe, z których fotografowie wypożyczają sprzęt. Szybka zmiana aparatu nie byłaby żadnym problemem.
W smartfonach ta technologia się przyjęła, ale czy przyjmie się w aparatach?
Ogłoszenie wniosku patentowego tuż przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi wywołało sporo żartów na temat tego, że taki system zimą byłby bezużyteczny. Z drugiej strony, smartfony również obsługujemy zimą i radzimy sobie z czytnikami mimo noszenia rękawiczek.
Wielogodzinne fotografowanie na mrozie bez rękawic nie brzmi zbyt mądrze, ale raczej nie byłoby konieczne. Fotograf musiałby się zalogować do aparatu jednorazowo, biorąc sprzęt do ręki, po czym mógłby zapomnieć o czytniku.
To wszystko brzmi dość fantastycznie. Nie jestem przekonany, czy ten patent trafi kiedykolwiek do finalnego aparatu. Trzeba pamiętać, że widzieliśmy już mnóstwo najdziwniejszych wniosków patentowych, które kończyły swój żywot w szufladzie lub co najwyżej w dziale R&D.
Czytniki linii papilarnych przyjęły się w smartfonach. Canon ma pomysł na wykorzystanie ich w aparatach