Minęły już blisko dwa miesiące od premiery najnowszego telefonu Apple’a. Najwyższa pora ocenić, jak sprawuje się iPhone X w długoterminowym ujęciu.
iPhone X to najdroższy telefon Apple’a w historii, ale też pod wieloma innymi względami jest urządzeniem jedynym w swoim rodzaju - i to nie tylko na tle dotychczasowego portfolio produktów firmy z Cupertino. Ponieważ nowy iPhone jest wyjątkowy, postanowiliśmy opisać go też w nietypowy sposób i zawrzeć w jednej recenzji dwie różne opinie. Dla przypomnienia zamieszczam poniżej wideo z naszymi wrażeniami na gorąco:
https://www.youtube.com/watch?v=wHyA8nYVmOo
A jak sprawuje się iPhone X półtora miesiąca później?
Przemek Pająk: Nie mam wątpliwości - iPhone X to nowe rozdanie na rynku smartfonów, nie tylko wśród telefonów produkowanych przez Apple’a. To potężny skok jakościowy całej branży i wzór dla konkurencji, która będzie go nadganiać w nadchodzącym roku, dwóch lat. Takie elementy jak ekran (zarówno pod kątem jego konstrukcji, jak i formatu i obrazu), Face ID, gesty zarządzania interfejsem w iPhonie X - tego wszystkiego szukajcie w nowych modelach flagowców w 2018 r.
A jak się sprawuje? Tak, że gdy na chwilę wziąłem do ręki iPhone’a 7 Plus po kilku tygodniach używania X, to miałem odczucie, że obcuję z technologią przestarzałą, sprzed kilku generacji. To podobne uczucie, gdy po kilku godzinach jazdy dobrym samochodem przesiadamy się do gorszego - nagle czujemy, że wszystko nam przeszkadza i denerwuje, nie odczuwamy przyjemności z prowadzenia. Nie da się tego do końca zwerbalizować. iPhone X po prostu daje zupełnie inne, lepsze doznania od poprzednich modeli smartfonu Apple’a. Przeskok jest ogromny, na pewno niewynikający jedynie z przejścia o jedną generację wyżej. Choć szczerze mówiąc życzyłbym sobie, aby Apple nie kazał na iPhone’a X czekać aż 3 lat. To powinien być model, który miał zadebiutować po iPhonie 6s.
Piotr Grabiec: Po raz pierwszy od lat Apple zdecydowałosię zmienić design swojego sztandarowego produktu. Do tej pory iPhone’y miały ogromne ramki dookoła ekranu, ale dzięki temu były symetryczne. iPhone X zrywa z dotychczasowym wzornictwem. Na szczęście! Telefon prezentuje się, tak po prostu, znakomicie.
Jeśli się nad tym zastanowić, iPhone X jest trochę jak nie z tej epoki. Jest coś fascynującego w tym ogromnym ekranie rozciągającym się do każdej krawędzi i każdego rogu. Daję wiarę plotkom, że Apple pierwotnie chciało go zaprezentować dopiero za rok, ale konkurencja wymusiła na firmie wcześniejszy start.
iPhone X wygląda jednocześnie znajomo.
Patrząc na niego, nie sposób pomylić producenta. Wygląd jest w ogólnym założeniu spójny z poprzednikiem. iPhone X jest też bezsprzecznie nowoczesny, wręcz futurystyczny… ale używając go, się o tym zapomina. Łatwo przejść z nowym designem do porządku dziennego. iPhone X po kilku dniach to ot, telefon, jak telefon.
Wystarczy wziąć na chwilę poprzedni model do ręki, by przypomnieć sobie, jaki dokonał się przeskok. Dla mnie zmiana była tym większa, że zdecydowałem się po raz pierwszy na srebrny wariant kolorystyczny iPhone’a. Białe szkło na pleckach i srebrne, błyszczące ramki, nadają mu charakteru.
Dzięki ekranowi OLED nie sposób dostrzec przerwy pomiędzy ekranem a ramką.
iPhone X w wersji Silver przeciwieństwie do poprzednich telefonów Apple’a w tym kolorze ma czarny front. Wyświetlając aplikację z czarnym tłem, ma się wrażenie, że całe szkło na froncie jest ekranem, jeszcze większym niż w rzeczywistości. Robi to niesamowite wrażenie.
Szkoda tylko, że tak mało aplikacji ma tryb nocny, który pozwala na osiągnięcie takiego efektu. W przypadku programów o innych kolorach niż czarny, również trudno mi uwierzyć, że ten ekran jest tak ogromny. Oczywiście na tym pięknym obrazku jest tylko jedna, ale bardzo wyraźna skaza.
Notch w pokoju.
Przemek Pająk: Dziwne sprawa z uszami - ja tego elementu praktycznie nie dostrzegam korzystając na co dzień z iPhone’a X. Nie chodzi tylko o to, że mi nie przeszkadza - po prostu go nie widzę. Na pulpitach z aplikacjami jest tak wkomponowany w całość, że traktuję go jako naturalny element dizajnu, szczególnie że po lewej i prawej jego stronie znajdują się elementy informacyjne (godzina, ikonki Wi-Fi, naładowania, zasięgu). Z kolei wewnątrz wielu aplikacji przestrzeń wokół notcha nie jest zagospodarowana, więc mój wzrok w ogóle tam nie sięga. Jedynie czasami dostrzegam go podczas używania aplikacji wideo, YouTube’a, czy Netfliksa, ale i tam nieprzesadnie mi przeszkadza. Uważam medialny problem notcha za znacznie przesadzony.
Piotr Grabiec: Ośmielę się stwierdzić, że iPhone X wygląda lepiej niż bezramkowe smartfony z Androidem takie jak np. Samsung Galaxy S8. Wszystko dzięki ekranowi rozciągającemu się do wszystkich czterech zaokrąglonych rogów. Nic nie wygląda karykaturalnie. Nad i pod ekranem nie ma szerszego paska.
Niestety, producent musiał pójść na kompromis. W ekranie iPhone’a X znalazło się wycięcie na kamerę True Depth, głośnik i czujniki. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej podoba mi się podejście Apple’a. Notch w pierwszym odruchu wygląda kuriozalnie, ale to była słuszna decyzja.
Chociażby z tego powodu, że notch w codziennym użytkowaniu jest niezauważalny.
Aplikacje oblewają wycięcie na górze ekranu, a Apple wręcz nakłania deweloperów, by nie ukrywali go na czarnym tle. Jeśli tylko pasek statusu został podlany na czarno, telefon zacząłby wyglądać nienaturalnie - jak wygląda ten efekt można sprawdzić, ustawiając tapetę z czarnym paskiem na górze.
W trybie pionowym się na to wycięcie u góry ekranu się po prostu… nie zwraca uwagi. Wyświetlacz jest znacznie wyższy niż w poprzednich modelach, więc góra ekranu z wycięciem jest zwykle na skraju pola widzenia, a i tak oblewa ją niemal zawsze pasek statusu z godziną, siłą sygnału i stanem naładowania akumulatora.
Notch nie sprawia mi też problemu podczas korzystania z telefonu w poziomie.
Z telefonu w trybie landscape praktycznie nie korzystam. Jedynymi momentami, gdy przekręcam telefon na bok, są chwile, gdy wykonuję fotografie lub oglądam na telefonie filmy. I w obu tych sytuacjach notch… znika. Wszystko ze względu na ekran OLED i nietypowe proporcje ekranu wynoszące 19,5:9.
iPhone wykonuje zdjęcia w formacie 4:3, a podgląd z kamery jest umiejscowiony w centrum wyświetlacza. Wideo ma zwykle format 16:9. W obu przypadkach wycięcie przy jednej z krawędzi znika na czarnym tle. Filmy można co prawda rozciągnąć na cały ekran, ale wtedy ucina się górę i dół, dlatego nie korzystam z tego trybu.
https://www.facebook.com/SpidersWebPL/videos/10155572098190923/
Face ID - jak sobie radzi po półtora miesiąca?
Przemek Pająk: Świetnie, ale nie perfekcyjnie.
Czy Face ID stanowi nowe rozdanie na rynku technologii mobilnych? Bez wątpienia. Czy działa perfekcyjnie? Nie. Widać, że to pierwsza inkarnacja tej technologii zastosowanej przez Apple. Jest pewne, że w kolejnych odsłonach Face ID będzie lepsze - mniej awaryjne, działające lepiej w niektórych scenariuszach (np. łóżkowych). Czy Face ID jest gorsze od Touch ID? Nie. Liczba błędów jest podobna, podobnie jak liczba scenariuszy, w których technologia identyfikacji potrafi zawieść (np. w przypadku mokrych rąk). Co jest przyszłością - Face ID, czy Touch ID? Nie mam wątpliwości, że to pierwsze. Biometria, która potrafi wyeliminować czynnik dotyku, wykonywania dedykowanej czynności, by logować się do urządzeń komputerowych jest lepsza i to ona docelowo się przyjmie na stałe.
Piotr Grabiec: Z początku byłem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o autoryzację użytkowników za pośrednictwem skanu twarzy, ale Face ID działa wyśmienicie. Nie tęsknię za skanerem linii papilarnych. Nie mam żalu do Apple’a za to, że nie firma nie znalazła sposobu na umieszczenie czytnika odcisków palców w ekranie.
Oczywiście zdarza mi się wpisywać kod ręcznie, ale przy Touch ID też przecież bywały takie sytuacje. W ogólnym rozrachunku skanowanie twarzy sprawia, że korzystanie z telefonu jest bardziej intuicyjne. Więcej o tym jak działa Face ID w praktyce, już zresztą opowiadałem.
A co z animoji?
Kamera w iPhonie X to coś więcej niż nowy sposób odblokowania urządzenia. Przedni aparat True Depth jest w stanie przechwycić obraz w trójwymiarze. Niestety sztandarowa funkcja, którą Apple reklamuje nowy aparat, jest kompletnie nietrafiona.
Z możliwości zamienienia się w animowaną figurkę, która porusza się tak samo jak ja, skorzystałem zaledwie kilka razy. Po testach animoji kompletnie zapomniałem - tym bardziej, że z tej funkcji można skorzystać wyłącznie w ramach iMessage.
https://www.facebook.com/SpidersWebPL/videos/10155582064020923/
Gesty - weszły już w krew, czy przeszkadzają?
Przemek Pająk: To jest jeden z najlepszych aspektów nowego iPhone’a X - gesty zarządzania interfejsem. W końcu mamy system, w którym pozbyto się jakichkolwiek przycisków fizycznych do obsługi interfejsu użytkownika (poza głośnością, ale tu zastosowanie ma kwestia wygody, a nie podstawowej funkcjonalności).
Czy łatwo się nauczyć i przyzwyczaić do gestów w iPhonie X? Tak, bajecznie łatwo. Dosłownie po kilku minutach gesty wchodzą w nawyk tak mocno, że korzystając z innych sprzętów można się łatwo złapać na tym, że chociażby do ekranu głównego chciałoby się dostać gestem swipe’a.
Gesty to jeden z tych elementów, który stanowi o jakościowym skoku iPhone’a X. To on decyduje, że czuć od razu, że obcujemy z czymś nie tylko nowym, ale także lepszym niż poprzednio. Nie da się tego do końca zwerbalizować. Tu również musiałbym przytoczyć porównanie do lepszego i gorszego samochodu. Zarządzenie interfejsem gestami vs przyciskami jest jak jazda najnowszym Mercedesem w porównaniu do jazdy starym Polonezem. Ktoś, kto tego raz spróbuje, nie będzie chciał wracać do poprzednich rozwiązań.
Piotr Grabiec: iPhone X zmienił sposób obsługi telefonu - może nie w sposób fundamentalny, ale znaczący. Po dekadzie, by wywołać pulpit, nie wciska się fizycznego Home, tylko przesuwa palcem od dolnej krawędzi. To zresztą nie jedyna zmiana, a o nowych gestach w iOS 11 pisałem już zresztą zaraz po premierze.
Już po kilku dniach korzystania z urządzenia weszły mi w krew. Już po tygodniu łapałem się na tym, że gestem próbuję odblokować swojego iPada. Obsługa jest jeszcze bardziej intuicyjna, a iOS z iteracji na iterację staje się coraz bardziej przezroczysty. Znikają kolejne bariery pomiędzy użytkownikiem, a treścią.
Przełączanie otwartych aplikacji to prawdziwa bajka.
Nigdy nie byłem fanem menu multitaskingu. Kolejne aplikacji z przyzwyczajenia otwierałem, wracając najpierw do pulpitu. iPhone X to zmienia. By przeskoczyć do ostatnio używanej aplikacji, nie trzeba już otwierać widoku ostatnio uruchamianych programów. Wystarczy przesunąć palcem po dolnej krawędzi.
Wprost nie sposób opisać, jak bardzo przyspiesza to pracę na wielu aplikacjach jednocześnie! iOS na komendę zmiany aplikacji reaguje błyskawicznie i mogę do woli przełączać się pomiędzy np. przeglądarką lub odtwarzaczem wideo i programem do pisania podczas robienia notatek. No coś wspaniałego.
https://www.facebook.com/SpidersWebPL/videos/10155571784150923/
Jak sobie radzi aparat fotograficzny?
Przemek Pająk: Nie jestem fotografem, nigdy nim nie byłem i zapewne nie będę. Nie będę się więc się silił na przesadnie wnikliwą analizę nowego aparatu fotograficznego w iPhonie X. Jako laik powiem tylko, że w moim odczuciu poziom ostrości, balansu bieli, kontrastu i odwzorowania kolorów stoi na niespotykanym wcześniej w urządzeniach mobilnych poziomie.
Piotr Grabiec: iPhone nadal jest najczęściej wykorzystywanym aparatem przez użytkowników serwisu Flickr. Nic zresztą dziwnego - mało który smartfon jest w stanie dorównać produktom Apple’a jeśli chodzi o jakość zdjęć. iPhone X ponownie podbija poprzeczkę, ale… nie ma w tym roku aż takiego przeskoku, jak przy przesiadce na iPhone’a 7 Plus z podwójnym obiektywem.
Fotografie wykonane iPhone’em już w zeszłorocznym modelu były wyśmienite, a tryb portretowy okazał się strzałem w dziesiątkę. iPhone X robi zdjęcia jeszcze lepsze niż poprzednik, co wykazują syntetyczne testy, ale tym w codziennym użytkowaniu nie sposób odczuć poprawy. Nic w tym zresztą złego, skoro telefon spełnia wszystkie moje oczekiwania z nawiązką.
Przykładowe zdjęcia wykonane iPhone’em X.
[gallery link="file" ids="642348,642351,642354,642357,642360,642363"]
[gallery columns="4" link="file" ids="642366,642369,642372,642375"]
Podsumowując: iPhone X - hit czy kit?
Przemek Pająk: Zdecydowanie hit, choć szkoda, że na iPhone’a X musieliśmy czekać aż do drugiej połowy 2017 r. Gdyby urządzenie to pojawiło się na rynku we wrześniu 2015 r. robiłoby jeszcze większe wrażenie niż dziś.
Dziś jest bowiem tak, że flagowe modele androidowej konkurencji nie odbiegają przesadnie od poziomu najnowszego iPhone’a. Owszem, Apple jak to Apple ma w zanadrzu kilka rozwiązań, których próżno szukać u konkurencji i które rywale będą gremialnie kopiować w najbliższych miesiącach, jednak mimo wszystko iPhone X nie powoduje już przesadnego opadu szczęki u posiadaczy Samsunga Galaxy S8 czy najnowszego LV V30, szczególnie jeśli uznamy, że (prawie) bezramkowy ekran jest tym, co ma na pierwszy rzut oka stanowić o sile marketingowej iPhone’a X.
Niemniej jednak ja z nowego iPhone’a, jako wieloletni użytkownik marki, jestem bardzo zadowolony. I po latach oczekiwań wreszcie dopieszczony.
Piotr Grabiec: Przed premierą iPhone’a X najbardziej obawiałem się dwóch najbardziej kontrowersyjnych elementów: Face ID zastępujących Touch ID i notch. W praktyce w obu przypadkach Apple udowodniło, że podjęło dobrą decyzję. Skanowanie twarzy działa świetnie, a wycięcie w ekranie straszy tylko na zdjęciach.
Oczywiście nie ma elektroniki idealnej. iPhone’owi do niej blisko - chyba najbliżej spośród wszystkich smartfonów będących obecnie na rynku - ale naturalnie są jakieś drobnostki, które mnie wkurzają. Nie umiem jednak wskazać ani jednego elementu, który by sprawiał, że chciałbym rzucać telefonem przez okno.
Gdy myślę o wadach iPhone’a X, przed oczami staje mi tylko nowe Centrum Sterowania.
Nie chodzi tutaj nawet o wygląd. Problemem jest wysuwanie panelu skrótów z prawego górnego rogu. W teorii ma to sens, bo rozwija się pasek statusu. W praktyce jest to po prostu mało wygodne. Wolałbym połączenie centrum sterowania z menu przełączania aplikacji… czyli dokładnie ten sam układ, jak w iPadzie.
Mógłbym się zżymać na brak szybkiej ładowarki, którą trzeba dokupić osobno, ale tylko podniosłoby to cenę zestawu. Telefon i bez tego jest nieprzyzwoicie drogi. Zresztą oceniając sprzęt przez pryzmat ceny, można dojść do jednego wniosku: zakup iPhone’a X jest obiektywnie kompletnie nieopłacalny.
Ze smartfona korzystam jednak non-stop, od rana do nocy. Bywają dni, że jest dla mnie ważniejszym narzędziem pracy niż komputer i… na siebie zarabia. Nic dziwnego, że interesuje mnie wyłącznie sprzęt najlepszej jakości - a co jak co, ale iPhone X to bez dwóch zdań w smartfonowym świecie najwyższa możliwa półka.
Strzał w dziesiątkę. iPhone X – recenzja najlepszego z najlepszych